Zygmunt Jan Rumel
DRUKARNIA
Cztery literki w taśmach mitraliez,
Odbite rzędem na lustra stronic.
Głuche jest tętno tajnej drukarni –
Zmęczonej dłoni palący płomień.
Czterech?... Czy cienie?... Liczy maszyna!
Podwyższyć nakład! Dziesięć tysięcy!
Cztery są serca – lecz imion nie ma,
Może je kiedyś pamięć wydźwięczy.
Cztery literki w stalowym rzędzie…
Czterech?... Czy jutro?... Godzina szósta!...
Dziesięć tysięcy maszyna przędzie
Czarnych literek na białych lustrach.
Czy jutro?... Jutro!... A może dzisiaj
Buchnie nad miasto płomień jak salwa!
Cztery literki piaskiem przysypie…
Nitką czerwoną ziemię ubarwi…
O DNIU I NOCY BALLADA
W PEWNYM NOWYM MIEŚCIE
(Pani pewnej przypisana)
Za zielonym ogrodem –
za podwórcem dzwoniącym –
klasztor sennym nieszporem
w popołudnie potrąca - -
Spływa zieleń w przeddasze –
cień się modli do słońca –
promień białym pałaszem
ciosa mury z gorąca - -
Za podwórcem i murem –
za klasztorem i sadem –
dachy ścielą się bure
które klasztor spowiada - -
Ściany biegną ku ziemi –
rdzawozłote i srebrne –
płucząc okna w zieleni
szyb odbiciem podniebnym - -
Za ścianami szyb okien –
pokoiki trzęsące
w półmrok tańczą dwukrokiem
nocą – srebrem miesiąca - -
Lampka błyska świetlikiem –
w drzwi otwarte – tak krucho –
obraz koniem pomyka –
zegar cyka cyfr skruchą - -
Cień firanki upina
w czyjeś dłonie i ręce –
aż klasnęła detyna
poczajowskiej panience - -
Zapach bzu się pochyla –
ponad sen rzęs i powiek
zastygając w smug chwilach –
W baśń senniejszą niż człowiek - -
(Warszawa, luty 1941)