Zygmunt Jan Rumel
Zygmunt Jan Rumel

BALLADA O ULICY SŁUPECKIEJ

 (Maji Walterowej)

 

Na ulicy Słupeckiej –
na ulicy pijanej
błądzi księżyc jak dziecko
i tynk łupie na ścianach - -

Biegną schody w poddasza –
chodnik rynny potrąca –
jezdnia dudni jak blacha –
ot tak – chyba niechcący - -

Hen na czwartym pięterku –
kolebeczka – pokoik
tekturowe pudełko
wypełnione napojem - -

Drzwi pukają a zegar
senne liczy miesiące –
szafa płynie jak pegaz
pewnie – ot tak – niechcący - -

Jest skobelek i klamka –
w torebeczce ślad mąki
a w pudełku Ordonka
co sprzedaje fijołki - -

Jest i pani jak likier –
co ma oczy milczące
i nie kocha się w nikim –
ot tak – chyba niechcący - -

Jeden z czołem wysokim –
co „pa Wołgie” wciąż świstał
kieliszeczków głębokich
pije jeden plus trzysta - -

Jest i drugi co błyska –
włosem bladogorącym
lecz dziesiąty go dobił
pewno – pewno – niechcący - -

Na ulicy Słupeckiej –
na ulicy – mój Boże –
księżyc spił się jak dziecko
wziął latarnię za rożen - -

A pod dachem kolebka –
pudełeczko skrzypiące –
gdzie malutka Lusieńka
rzewnie płacze – niechcący - -

 

(1941)