Zygmunt Jan Rumel

Zygmunt Jan Rumel

+++

O! Nie pytajcie się dlaczego
Skąd się ta prawda we mnie bierze
Dająca wid niewiadomego
I miarę którą myśli mierzę.

I wiara która wizje składa
Pod szept gorący tego pióra
Że Naród co dziś tli się w pokładach
Stanie jak wielki Waligóra.

I miecz i wagę swą podniesie
I prawa swe jak słupy wważy
Wypogodzony jako jesień
A silny jak wola w twarzy.

I granie swe bukowe wbije
Dokąd imieniem sławy sięgnie
Komu wolności szlak odkryje
Na nie pisaną dziejów księgę.

Że się zjednoczy ponad siebie
Obejmujący inne plemię
I prawdę czynu zakolebie
Sen – który dotąd jeno drzemie.

O! Nie pytajcie się – dlaczego
I skąd – ta prawda którą mierzę
Dająca wid niewiadomego –
Bo z Was się ona we mnie bierze.

 

(1941)

Zygmunt Jan Rumel

I
Ojczyzno słów błękitnych – pamięci dolino –
Rumiana korą brzezin runego podgórza –
Łabędzie srebrne myśli co czasem płyną,
Łupkami zwitków wspomnień – opowieść wynurzą…
Spływa zapach czeremchy rosnącej za murem,
Lat młodych niespokojnych beztroskich, wesołych
I ganeczkiem drewnianym przypiętym pod górą-
Postacie oczom znane ku źrenicy woła…

Spływa luna świetlista świdrująca strychy-
Róż sennego zapachu szukając rozarium-
Kolumny białej sali rozjaśnia przepychem
I kościołem poklęka przed wyrzeźbioną Marią,
Którą pleśni zabrano by bzami okwitła
I rzeźbiła się życiem trwającym na nowo!
Spływa hejnał z nad wieży i dzień gra modlitwą-
Rozkruszając o góry słońca purpurowość!

A miasto rozłamane jak owoc jesienią,
Każe karty wypełniać pobłąkanym cieniom…

II
Witaj więc cieniu wspomnień – jaśniejącą dłonią,
Snujący flet miesiąca po świetlistej grani!
Witaj dolino kraśna brzóz co smutek gonią,
Zanim słońce utoczy brzask różanopiany!
Witaj – po chybotliwych wrażeń płynąc chwili
Na płótno co odbicia pastelem powleka,
By malarz który barwą natchnienia swe pyli-
Smugę kształtu odnalazł za cieniem co czeka!
Witaj dolino runa – co swe drumle
Czereśniowe wpijają w miód bartnym pasiekom-
Gałęzi czeremchowych wonią płynąc ku mnie…
Witaj - o gór ramiona opleciona rzeko,
Błękitno-płynna giętka miedzianko piaskowa-
Po tyle kroć wołana poetów imiony –
Smużąca oddal mleczną koliskiem kołowań,
Co mgłami posrebrzają tatarak strzyżony…

Witaj – oddechu drżenia przybliżona jawo,
Pierwszej wiosny uczucia o krasnych jagodach-
Oplatając serce przędzą złotordzawą
Smutku który cierpienie – ból i gorycz podał…
A dzisiaj niesie wspomnień wieczór przeźroczysty,
Przyprószony popiołem gwiazd w wędrownym koczu-
By sen co był bolesny – zmienić w uroczysty
I ustronia kryjome wydobyć z dna oczu…

III
Witaj i Ty – najskrytsza zapoznana jaśni,
Glinę ducha lepiąca nowym kształtu ciosem –
Sowiooka mistrzyni cnót, która mrok gasi,
Spinając lot młodości z wielkim globu losem!
O, ilekroć pochylasz swoja twarz nade mną
I obnażasz dno duszy źrenicą mądrości –
Widzę strumień płynący nad potopów ciemną –
Od źródeł białowodej krynicy wielkości!
I wiem, że nie przemija czasu wieczne piękno,
Zaklęte w formy duszy jakie stwarza człowiek-
Przecz sny które się burzy pierwszej nie ulękną,
Ale, skrzepną jak ptaki w piór skrzydlatej mowie!
O! Pani sowiooka – kreśląca śród godzin-
Niadociecznych pozorów mej jawy granice!
W łupince orzechowej myśl wioząca łodzi,
Ku drodze którą idą wieszczący pątnicy-
Spraw! By prawdy leżące w odłogu pamięci,
Nie były jako wiatrem szeleszczące kłosy,
Lecz jak łan który ziaren w złoto ziaren chrzęści-
W spichlerz bytu zasypując korzec mego losu!

 

(sierpień 1941)

Zygmunt Jan Rumel

BOGURODZICA

Oto Ją widzę! – Bogurodzica –
Maryja Panna z płomieniem w dłoni –
W lutej koronie, jak błyskawica! –
Lud płowowłosy do kolan kłoni! -

Przed Nią rozwarła połań – ziemica –
Miodząca słońca w drążone kadzie! –
I jary jęczmień, jara pszenica –
Paździore kłosy pod stopy kładzie! –

Oto ją widzę! –Promiennoręka! –
A przed Nią puszcza żywiczno-kora!
A przed Nią bieży Wiślica w łęgach
I pława Odra w liściastych borach! –

Borami płynie! – Bursztynobarwa!
U kolan wiedzie kmiety brodate –
Lechy-Polany w płótnianych barwach –
Co wozy toczą w woły rogate! –

A przed Nią zbrojno Woje-Witezie –
Wilczym pazurem w maczugi kłapią –
Puszcza za puszczą ostępy wiedzie –
Ciemne dubrowy bagnicą sapią! –

Zbiegają bory garbato-dębe –
Rosochy jeleń nozdrzami chrapie –
I miedźwiedź wietrzy kosmatogęby –
Racica turza mokradło chlapie! –

Wiedzie je, wiedzie! Maryja wiedzie! –
Pani Lechicka Święto-Bożyca! –
Kłapią maczugi, szpony miedźwiedzie –
Świeci korona jak błyskawica! –

Chwalę Ją! Chwalę! – Chwali ziemica! –

 

(październik 1941)

Zygmunt Jan Rumel

BALLADA O ULICY SŁUPECKIEJ

 (Maji Walterowej)

 

Na ulicy Słupeckiej –
na ulicy pijanej
błądzi księżyc jak dziecko
i tynk łupie na ścianach - -

Biegną schody w poddasza –
chodnik rynny potrąca –
jezdnia dudni jak blacha –
ot tak – chyba niechcący - -

Hen na czwartym pięterku –
kolebeczka – pokoik
tekturowe pudełko
wypełnione napojem - -

Drzwi pukają a zegar
senne liczy miesiące –
szafa płynie jak pegaz
pewnie – ot tak – niechcący - -

Jest skobelek i klamka –
w torebeczce ślad mąki
a w pudełku Ordonka
co sprzedaje fijołki - -

Jest i pani jak likier –
co ma oczy milczące
i nie kocha się w nikim –
ot tak – chyba niechcący - -

Jeden z czołem wysokim –
co „pa Wołgie” wciąż świstał
kieliszeczków głębokich
pije jeden plus trzysta - -

Jest i drugi co błyska –
włosem bladogorącym
lecz dziesiąty go dobił
pewno – pewno – niechcący - -

Na ulicy Słupeckiej –
na ulicy – mój Boże –
księżyc spił się jak dziecko
wziął latarnię za rożen - -

A pod dachem kolebka –
pudełeczko skrzypiące –
gdzie malutka Lusieńka
rzewnie płacze – niechcący - -

 

(1941)

Zygmunt Jan Rumel

CZWARTY WYMIAR

Zygmunt Jan Rumel

Czas jest osią przestrzeni
przestrzeń szybuje czasem
wykreśla czasu promieniem
kształt – jak wieczności kompasem.

Bryłę bez bryły okrężną
a wszędzie jednako prostą
w wymiarze swym czworoprężną
z czasu przestrzeni wyrosłą.

To jest zagadka wszechświata
która w orbitach myśl drąży
kosmos ujęty w kwadratach
liczb – co za trwaniem swym dąży.

(1941)