Zygmunt Jan Rumel
Zygmunt Jan Rumel

PIEŚŃ II

O twej krainie słyszałem dumy – i smutne jak dumy pieśni,
ziemio szeroka wołyńska w jasny rzucona przedwieczerz,
- ale dziś sercem i dłonią chcę nową pieśń ucieleśnić,
i latem z przyzb się śmiejącą – Ładę słowiańską – Ksieni.

To wszystko jest szatą jeno – jej barwą, światłem i cieniem,
i tą tęsknotą, co z piękna pełnego kształtu się rodzi,
ale dziś dłonią i sercem chciałbym odnaleźć to drżenie,
które, nim jabłoń wyrosła, szczepiło jej pęd w ogrodzie.

Zygmunt Jan Rumel

PIEŚŃ III

Samodziały, samodziały tkają dziewczęta
Pryśki, Nastki, Jaryny – nie pamiętam –
na surową, na chłopską odzież
i na hafty, których nie wypowiem.

Przędą, przędą na kołowrotkach,
Wołyń w palcach ich barwnie się mota
w proste znaki i proste nici
na płóciennych, lnianych okryciach.

Przędą Pryśki, przędą Jaryny,
już oprzędły płótna Wołyniem
w znakach prostych i jak najprościej
na tych płótnach Wołyń się mości…

Czarno się skiba kładzie, bo rodny jest czarnoziem,
choć Hryć wiosną orze o głodzie.
O głodzie Hryć wiosną orze
choć chleb i dla niego boży.

Czyście żyto ukryli w stodołach,
Że o głodzie Hryć na konie woła,
czy zabrakło kaszy hreczanej
z rodnej ziemi latoś oranej?

Czarno się skiba kładzie, bo rodny jest czarnoziem,
choć Hryć wiosną orze o głodzie.

Lecz nie wstrzyma głód chłopa dłoni
póki chlebem nie wzejdzie Wołyń…

Po rozłogach i jarach rośnych
echem toczy się pieśń donośna,
echem toczy się, do chat dociera,
białe drzwi na gościńce otwiera.

 

(1937)

Zygmunt Jan Rumel

PORANEK

(Mojej siostrzyczce)

Na łąkach pachnie skoszonym lipcem
a bosonogi grajek brzozom zawodzi wiklinowe smutki,
aż się wychylił i nasłuchuje z przydrożnej kaplicy –
Jezus malutki.

Mgławy poranek rosą się wplątał w zielone trawy,
krowa go stamtąd zliże mokrym językiem,
a z koniczyny uszy wystawi zając ciekawy,
aż pastuch pędzący bydło spłoszy go krzykiem.

(1934)

Zygmunt Jan Rumel

 POLE

 Nie będę dziś sobą,
nie będę mądry i ludzki…
Wpatrzę się w polne niebo,
w płócienne, lniane obłoki.

 Wystarczy mi świerszcz w koniczynie,
koncertujący pod liściem
i te badyle niczyje
w niebo sterczące kiścią.

 Nie będę o niczym myślał,
ani niczego żałował…
…jarzębinowy wisior
smutek rumieńcem zachowa.

 A potem – potem gdzieś w rowie
wargi przytulę do ziemi…
…wszystkie swe bóle wypowiem
…wrosnę zielonym korzeniem.

 (listopad 1934)

Zygmunt Jan Rumel

SŁOWA I ŚNIEG

Słowa padły miękko, nie wiem, słowa czy płatki śniegu
I było jakoś dziwnie dużo tych słów.
Układały się równo jak żołnierze na rewii w szeregu
po to tylko, by się poplątać znów.

I nie można było z nimi dojść do ładu,
bo plotły się trzy po trzy,
że jeszcze teraz nie wiem, czy to śnieg tylko padał,
czy to mówiłaś ty?

(marzec-kwiecień 1934)